Jedyny Adolf, którego wszyscy lubią!
Petroff
·
4 września 2003
41 037
108
14
A mowa oczywiście o niezapomnianym Adolfie Dymszy vel Dodku. Zaprzyjaźniony z Redakcją JM pan Edward, emeryt z Bydgoszczy, gdy przeczytał poniższe anegdoty z życia tego niezapomnianego aktora westchnął tylko: "Dziś już nie ma takich artystów..." Dymsza znalazł się pewnego razu, jeszcze przed II wojną światową, w towarzystwie "wysoko urodzonych" panów, którzy prowadzili rozmowę na temat swojego pochodzenia.
- Mój ród wywodzi się z książąt z XII wieku - powiedział pierwszy.
- Mój praszczur był adiutantem króla Łokietka i ukrywał się z nim w Ojcowie - powiedział drugi.
- To wszystko jeszcze nic! - powiada na to Dymsza. - Ja do dziś płacę odsetki od pożyczki, którą zaciągnął mój praprapradziad, gdy z trzema królami wybrał się do Betlejem...
---------
Melchior Wańkowicz wymyślił kiedyś hasło na potrzeby kampanii reklamowej cukru: "cukier krzepi". Dymsza dorobił: "wódka lepiej".
---------
Po wojnie, podczas któregoś z pierwszomajowych pochodów wzniesiono okrzyk: "Niech żyje Armia Czerwona", na co Dymsza odpowiedział: "... i Biała Podlaska!
Czy kochasz swoją pracę? Jeżeli nie, to może po prostu nie zauważasz ile zabawnych rzeczy dzieje się codziennie w waszej firmie. Albo w drodze do pracy dosypiasz jeszcze zamiast obserwować otaczającą nas wesołą rzeczywistość. Bądź czujny a pokochasz swoją pracę tak bardzo jak osoby opisujące poniżej codzienne wydarzenia z pracy lub z drogi do pracy.
Na początku lat 90' przeprowadzano w pewnej (centralnej) instytucji szkolenie nt. komputerów i ich obsługi - to były dopiero początki
informatyzacji. M.in. uczestniczyła w nich pani z kadr, jakieś 10 lat do emerytury...
Po szkoleniu dostała komputer i miała go używać. Jakieś pół roku później potrzebny był wydruk z planem urlopów. Pani szuka w komputerze, szuka, szuka i znaleźć nie może.
Wielce zdziwiona mówi naczelnikowi:
- No ja nic nie rozumiem. Przecież wszystkie podania wkładałam do szuflady pod komputerem...
by Dziobas
* * * * *
Rzecz działa się gdy pracowałem na placu manewrowym w Auto-Szkole. Bohaterką jest kobieta, która przyszła na swoja pierwszą lekcję. Jakoż, że powiedziała, iż już sama kiedyś jeździła stanąłem obok i kontrolowałem. Pani wsiadła, poprawiła sobie fotel, zapięła pasy - wszystko super. Nagle pyta:
- Czy mogę sobie oba lusterka dać do samego dołu bo nie widze tylnych kół?
Pani opuściła lusterka, zapaliła samochód i kręci kierownicą w lewo do oporu i znowu w prawo do oporu, cały czas zerkając w lusterko to lewe to znów prawe. W końcu z ogromnym zdziwieniem w oczach:
- A dlaczego mi się te koła nie skręcają
Zrobiłem się czerwony, przeprosiłem na chwilkę i odszedłem w ustronne miejsce. Mój współpracownik (było nas na placu zawsze dwóch) wykazał się znakomitym refleksem. Powiedział jej że akurat dzisiaj tylne koła są zepsute, ale w przyszłym tygodniu będziemy auto naprawiać.
by reyo
* * * * *
Nie wiem, czy ktoś miał podobną przygodę, ja po fakcie "dochodziłem do siebie" dobrych 10 minut. Ale zacznę od początku.
Nie tak dawno temu przeprowadzałem szkolenie z zakresu obsługi nowego oprogramowania. Stare, które już wychodziło z użycia pracowało bez okienek; w trybie tekstowym. W zasadzie zmian dla użytkownika było niewiele, jednakże nowy program w znacznej mierze trzeba było obsługiwać za pomocą myszki. W pewnym momencie, usłyszałem jak jedna z pań (nie blondynka) zwraca się z pretensją do mnie:
- Ale ja nie mogę tam kliknąć!
- Dlaczego? trzeba po prostu przesunąć myszkę w prawo i kliknąć w ikonkę
- Ale nie mam dalej podkładki pod myszką !!!
by plumbum
* * * * *
Kumpel z pracy rozmawia przez telefon z kontrahentem. Nagle słyszę jak mówi:
- Panie, ja tu jestem prawnikiem, ja nie wiem, skąd te wszystkie pieniądze się u nas biorą!
Wydrukowaliśmy mu to na kartce i powiesiliśmy nad biurkiem jako motto
by peppone
* * * * *
Gadam o pierdołach z informatykami ode mnie z firmy nagle jeden mówi:
- muszę spadać bo dostałem wezwanie od jednego z dyrektorów, że ma awarię - to znaczy warczy mu monitor ??? (cokolwiek miało by to oznaczać).
Patrzymy ten wraca po minucie trzymając się za brzuch obijając się po ścianach i ze łzami (śmiechu) w oczach. W końcu wydusił:
- Wchodzę, patrzę a tam faktycznie monitor robi "wrrrrrrrrrr.......".
Wziąłem więc wentylator który stał na biurku i skierowałem tak, żeby nie dmuchał w monitor. Awaria została usunięta.
Dodam, że poszkodowany jest inżynierem w dodatku z doktoratem...
by warsik
* * * * *
W deszczowy dzień idę sobie, a raczej biegnę - bo jak zwykle spóźniona do pracy. Przechodzę przez przejście dla pieszych i słyszę jak za mną trąbi jakiś idiota, sprawdzam światła ale mam zielone, więc idę dalej, znowu słyszę jak ktoś trąbi, myślę sobie " Co za burak skończony, i dużo gorsze epitety, mam zielone a on mi tutaj trąbi!". Jak po raz trzeci zatrąbił to niewiele myśląc, nie odwracając się wystawiłam do tyłu rękę, i wyprostowałam środkowy palec, odwracam się i co widzę piękne, bordowe volvo... mojego szefa.
Dziękuję niebiosom, że mój szef ma duże poczucie humoru.
by april_
* * * * *
(O tym, że Kozak pracuje w EMPiK-u wie cała Polska i nie trzeba tego wyjaśniać a jeżeli nie wiesz to - Gdzie Ty żyjesz?!)
Siedzę na zapleczu, a tu wpada jeden z kierowników ze łzami w oczach i trzęsie się ze śmiechu. Pytamy go, co go tak rozbawiło. On:
- Przed chwilą do salonu przyszedł klient i chciał kupić tablice rejestracyjne. A ja... a ja... (nie mógł przestać parskać śmiechem) a ja zgodnie z wymogami (mieliśmy ostatnio szkolenie na temat udzielania informacji klientom powiedziałem mu, że akurat nie mamy w sprzedaży tego produktu. Na co on się spytał, czy będziemy je mieć w przyszłości...
Ile trzeba mieć IQ, żeby w księgarni kupować tablice rejestracyjne?
by Kozak
* * * * *
Wczoraj spotkałem sie z kumplem którego jakiś czas nie widziałem. No i gadamy, gadamy. W końcu - wiedząc że szukał pracy pytam się go:
- A gdzie teraz pracujesz?
- W PKN (Polski Koncer Naftowy) w KRAKOWIE - powiedział z poważną miną.
Myślę sobie kurde w Krakowie...pewnie w jakiejś centrali...nieźle wylądował....
- A co robisz??
- Nalewam....
by reyo
* * * * *
W firmie pracowało wielu Austriaków. Większość z nich w ogóle nie znała polskiego. Raz zdarzyła się taka sytuacja. Jeden szedł korytarzem a drugi krzyczy do niego z drugiego końca:
- Franc !!!! Franc !!!!
Nagle kolega wystawia łeb z pokoju i na całe biuro:
- A co ty ku**a wiesz o zabijaniu !!!!!
Całe biuro pospadało z krzeseł, a tych dwóch panów stało bogu ducha winnych nie mając pojęcia o co w ogóle chodzi.
by warsik
* * * * *
Jadę sobie rano tramwajem do pracy. I z zaciekawieniem obserwuję tramwajowego agitatora-lumpa. Gość nadawał bez przerwy o żydach, masonach, zdrajcach, sprzedawczykach itp. Ot taki niegroźny krzykacz. Siedziałem niestety z przodu więc na czas wydarzeń ów orator zniknał mi z oczu, bo poszedł na środek wagonu. Słyszę oto taki dialog :
Krzykacz :
- A ty??? [do jakiejś dziewczyny ok. 25 lat - bardzo ładnej i dosyć kuso ubranej] Wyglądasz jak zachodnia dz*wka, a nie Polka...
[bez odpowiedzi słychać plaśnięcie - ciche, delikatne - bardzo kobieco wymierzony policzek]
Krzykacz :
- Polaka bijesz? Ty ku*wo! Ty...
[w pół słowa słychać plaśnięcie... z tym że to przypominało raczej cios łopatą]
Krzykacz : - A... Pani z mężem... To przepraszam...
by wichur
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą