Szukaj Pokaż menu

Pomóżcie! Mój właściciel to debil!

43 915  
166   16  
Umówmy się, cosplaye i przebieranki są całkiem fajne, ale nie wszystkie Boże stworzenia muszą się nimi cieszyć. Te pocieszne zwierzaki wolałyby, żeby właściciele zajęli się jakimś innym hobby...

#1.

Kliknij i zobacz więcej!

Demotywatory CCXXVI - wczoraj postrzelono mi kotkę

133 259  
361   168  
Dzisiaj m.in. piękny gest Holendrów, którzy honorują tak Polaków, wieści z działki Komorowskiego, facet na zakupach i 9-latka, która oddała życia ratując swoją 4 letnią siostrę.

#1.

Kliknij i zobacz więcej!

Te wspaniałe maszyny latające. Część XI - myśliwce - tom 7

19 426  
101   7  
Cóż, czas kończyć temat jednomiejscowych myśliwców I wojny światowej. Pozostały jeszcze maszyny niemieckie drugiej połowy wojny.

Jak zapewne pamiętacie, skończyłem na wzmiance o Albatrosie D.III. Przejęto w nich układ półtorapłata z samolotów Nieuport; problemem było to, że układ ten zaprojektowano dla lekkich samolotów z silnikiem rotacyjnym, zaś Albatros z silnikiem rzędowym, chłodzonym cieczą, był zdecydowanie cięższy, i wąski dolny płat z pojedynczym dźwigarem okazał się być zbyt delikatny (który to problem omówiłem w poprzednim odcinku). Problem się nasilił po wprowadzeniu do służby rozwinięcia D.III – D.V, kiedy katastrofy stały się nagminne. Modyfikacja D.Va z dodatkową podpórką przy dolnym węźle rozpórek, mającą utrudnić ukręcanie dolnego płata, sytuację poprawiła w minimalnym stopniu, piloci o nowych myśliwcach wyrażali się, delikatnie mówiąc, mało pochlebnie (padło nawet określenie „wszawy”).

Albatros D.III

Albatros D.V

I w ten sposób na scenę wracają samoloty Fokker.

„Przebojem” był wtedy trójpłat. Wydawało się, że to jest sposób na samolot idealny i wytwórnia Fokkera wiosną 1917 roku przedstawiła trójpłatowy myśliwiec F.I, zaprojektowany przez Reinholda Platza, pracującego u Antona Fokkera jako spawacz. Maszyna ta miała cechy, które wtedy umknęły uwadze innych konstruktorów: płaty o grubym profilu, w odróżnieniu od powszechnie wtedy stosowanych cienkich „ptasich” profili, na tyle wytrzymałe, że odstąpiono od usztywniania komory płatów cięgłami (co się powtórzyło w późniejszych myśliwcach Fokkera i… praktycznie nigdy po wojnie; Belphegora nie liczę, ale to był unikat sam z siebie). Uzbrojony w dwa karabiny maszynowe samolot był bardzo zwrotny i pierwsze egzemplarze przekazano dwóm ówczesnym asom. Samolot o numerze F.I/102.17, czyli drugi wyprodukowany, otrzymał dobrze znany Manfred von Richthofen, czyli „Czerwony Baron”; samolot nr 103.17 dostał Werner Voss; kolejne nazywały się już Dr.I. O drugim ze wspomnianych pilotów mówi się dużo mniej, a niesłusznie…

Voss był asem nie ustępującym Baronowi. Zanim dostał Fokkera, miał już 38 wrogich maszyn na koncie; na nim uzyskał kolejne 10. W ostatnim locie dostrzegł samotnie lecący myśliwiec brytyjski i pogonił za nim, uwidoczniła się jednak wtedy spora wada trójpłatowca: niezbyt wysoka prędkość maksymalna. Zanim Voss doszedł do strzału, dopadło go sześć zdecydowanie szybszych SE.5a z 56. eskadry RFC, prowadzonych przez śmietankę angielskich pilotów myśliwskich (w tym Jamesa McCuddena). Musiał przyjąć walkę i uwijał się przy tym tak, że wszystkie maszyny brytyjskie wróciły postrzelane, a jedna z nich nadawała się do kasacji. Voss został prawdopodobnie śmiertelnie trafiony w powietrzu. Miał 20 lat.


Fokker F.I Wernera Vossa i przedstawienie jego ostatniej walki

Platz trzymał się konsekwentnie swojej koncepcji płatowca o grubych profilach. Kolejnymi wprowadzonymi do służby były dwupłatowe D.VI (powiedzmy w uproszczeniu, że był to kadłub Dr.I z komorą płatów przygotowaną dla D.VII; mało popularny, używany raczej do treningu i w obronie terytorialnej niż w jednostkach liniowych) i D.VII. Ten znów samolot tak naprawdę zasługuje na odrębny artykuł (a w szczególności napiszę o nim więcej w artykule o początkach lotnictwa polskiego).

Co było istotne? Gruby profil, poza większą wytrzymałością, miał też o wiele lepsze właściwości aerodynamiczne, tzw. przebieg krzywej biegunowej. Mówiąc prosto i jasno: utrata siły nośnej pojawiała się przy większych kątach natarcia i mniejszych prędkościach niż w przypadku cienkich profili, stąd się mówiło, że samolot ten potrafił „wisieć na śmigle”. W praktyce oznacza to, że dużo później dochodziło do przeciągnięcia, przez co samolot zdecydowanie lepiej od dotychczas budowanych maszyn sprawował się w atakach od dołu. Poza tym potężny silnik rzędowy z chłodnicą czołową (BMW IIIa o mocy 185 KM) oferował większą niezawodność w porównaniu z silnikami rotacyjnymi i przyzwoitą prędkość maksymalną (choć nadal niższą niż – też wyposażone w silniki rzędowe – alianckie SE.5 i SPAD-y).

Fokker D.VI

Fokker D.VII

Ostatnim Fokkerem wprowadzonym do służby w czasie wojny, chociaż w ograniczonych ilościach, był E.V (oznaczenie zmieniono w październiku 1918 roku na D.VIII). Górnopłat typu „parasol” (znów z grubym płatem!), napędzany silnikiem rotacyjnym o mocy 110 KM, był uważany za udaną konstrukcję pomimo fatalnego wykonania owocującego licznymi katastrofami (mawiano, że dźwigary płata robiono z jeszcze zielonego drewna; przyczyną był jednak niedostateczny nadzór w procesie produkcji płata). Ta maszyna też miała swoją rolę w początkach lotnictwa polskiego.

Fokker E.V polskiego lotnictwa

To już prawie koniec… ale uczciwość każe jeszcze chociaż napomknąć o kilku konstrukcjach.
Wiosną 1917 roku pojawiły się pierwsze oryginalne (czytaj: nielicencyjne) myśliwce firmy Pfalz – D.III. Istotną innowacją był solidny skorupowy kadłub, klejony na „kopycie” z pasów sklejki ułożonych w dwie warstwy pod kątem 45°. Komora płatów przywodziła na myśl Nieuporty, jednak dolny płat nie był aż tak wąski, a słupki międzyskrzydłowe, chociaż nierównoległe, nie zbiegały się w jednym punkcie. Samolot cechował się świetną widocznością z kabiny pilota, za co go lubiano, był jednak niestety dość powolny.

Zdecydowanie lepiej prezentował się jego następca – Pfalz D.XII. Wyposażony w silnik identyczny jak w Fokkerze D.VII, miał nieco gorsze od Fokkera osiągi z racji większej masy, dlatego też wolniej go wprowadzano do jednostek, i to głównie do bawarskich (tak, antagonizmy dzielnicowe nadal były żywe). Tak dosłużył końca wojny.

Pfalz D.III

Pfalz D.XII

Pod koniec wojny do jednostek trafiły też myśliwce wyposażone w silniki birotacyjne Siemens-Halske (patrz cz. I): Siemens-Schuckert D.III i D.IV. Dzięki charakterowi silnika asymetria pilotażu została znacznie zredukowana (śmigło kręciło się w przeciwną stronę niż silnik, co mocno redukowało końcowy moment obrotowy), niestety prawie dwukrotny spadek prędkości obrotowej spowodował problemy z chłodzeniem silnika. Silniki Sh.III i IIIa dawały do 200 KM, pozwalając na rozpędzenie maszyn do blisko 200 km/h; poza tym samoloty te cechowała najwyższa prędkość wznoszenia wśród samolotów tego okresu. Na SSW D.IV latał m.in. Ernst Udet (późniejszy szef uzbrojenia Luftwaffe), na którego przesiadł się z Fokkera D.VII.

Siemens-Schuckert D.IV Ernsta Udeta

I wreszcie, w sumie tuż przed końcem wojny, pojawiła się naprawdę istotna nowość. Oto Hugo Junkers wprowadził do techniki lotniczej, zamiast litego drewna, sklejki i płótna (i ew. rurek stalowych na kratownice kadłubów), duraluminium. Duralowe wręgi, żebra i dźwigary, kryte charakterystycznie falistą blachą – tak, zgadliście – duralową. Przed końcem wojny zdołał wprowadzić do linii kilka typów samolotów bojowych w małych seriach, w tym solidny, wolnonośny dolnopłat myśliwski Junkers D.I, znany również pod oznaczeniem fabrycznym J9. Napędzany silnikiem rzędowym, chłodzonym cieczą, Mercedes D.IIIa (180 KM), później mocniejsze, w ostatnich seriach typu Benz Bz.IIIaü, miał rozwijać prędkość do 240 km/h, jednak odnoszono się do niego nieufnie (miał o nim niskie mniemanie m.in. następca Manfreda von Richthofena – Hermann Göring) i wykorzystywano go bardziej do celów rozpoznawczych. Po zawieszeniu broni samoloty te trafiły w ręce Freikorpsów działających w państwach bałtyckich przeciw bolszewikom.

Junkers D.I

Linki do poprzednich odcinków i innych moich tekstów znajdziecie w profilu (zakładka „Nadesłane”).

Niebawem koniec serii - część XII: samoloty myśliwskie dwumiejscowe.
101
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Demotywatory CCXXVI - wczoraj postrzelono mi kotkę
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu 7 oszustów i przekręty tak zwariowane, że aż trudno w nie uwierzyć!
Przejdź do artykułu Jakie są konsekwencje zapijania alkoholu napojem energetyzującym
Przejdź do artykułu Idioci są wśród nas VIII - edycja facebookowa
Przejdź do artykułu Dlaczego czas płynie szybciej wraz z wiekiem
Przejdź do artykułu Polska to nie kraj, to stan umysłu – Kazik Staszewski pokazał mamę
Przejdź do artykułu Ile niezdrowego cukru zawierają dania, które regularnie spożywamy
Przejdź do artykułu Czasami mniej znaczy lepiej, czyli przykłady świetnego designu
Przejdź do artykułu Tatuaże ukrywające defekty ciała II
Przejdź do artykułu Kilka przerażających teorii opisujących naszą rzeczywistość

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą