Całkowicie prawdziwe przypadki.
Jeśli w ciągu 30 minut jazdy rowerem nie trafisz na połowę z nich, to możesz śmiało grać w totka. Dla ogólnego zdrowia i w celu rozładowania emocji wsiadam czasem na rower. Nie lubię jeździć wolno, a jeśli miałbym to ująć z większą precyzją, to powiedziałbym, że lubię naku*wiać po mieście ile sił w kopytach. Moje parę... plus rower to w sumie ponad sto dziesięć kilogramów mięsa i żelaza mknącego po ścieżkach rowerowych i ulicach z przelotową prędkością do skromnych 40km/h - bo aż takim wyczynowcem nie jestem.
Kręcenie mechanizmem korb to kawał roboty. Łydki, dupa i czterogłowe to w sumie największa masa mięśni jaką da się ruszyć w trakcie jednego treningu, a wiadomo, im większa masa używanych mięśni, tym więcej testosteronu w żyłach! Teraz pytanie za 100 punktów: p rzy*ebać?
Tak, człowiek przesiąknięty testosteronem w obliczu niespodziewanej sytuacji wynikającej z głupoty, bądź nieuwagi innego uczestnika ruchu może zamienić się w dziką bestię.
Często przez myśl przechodzi: "Nie no, nie mogę, zabije gościa!". Co powoduje takie reakcje?
Biegacze na ścieżkach rowerowych = zajechałbym, ale to strasznie.
Matki z wózkami na ścieżkach rowerowych = zajechałbym *premia za dwa zgony niczym w Carmageddonie.
Ludzie wychodzący z kościoła wprost pod koła = celowałbym okrutnie, Breivik przy tym to spacer po łące.
Przechodnie którzy nie rozglądają się przechodząc przez ścieżki rowerowe = soczyście bym... i to nie jednemu.
Handlarze rozstawiający towar na ścieżkach rowerowych = rozjechanie czerwony kur.
Hipsterka na holenderce z wystającą na pół metra bagietką = zajechałbym czerwona chorągiewka na bagietkę naklejka "zachodzi na zakrętach 1,5m".
Pańcie i Panciowie na spacerze z pieskiem akurat po ścieżce rowerowej = zaje*anie psiej smyczy zaje*anie psią smyczą.
Babodziad jadący od lewa do prawa = ciężko zajechać, bo ciężko z którejkolwiek strony wziąć.
Rodzice którzy sami idą po chodniku, a na ścieżkę rowerową wprost pod moje koła wpuszczają swoje 2-3 letnie dziecko na rowerku pychowym = potrzebny komentarz?
Niesygnalizujący skrętu, przeważnie lewoskręt = w zeszłym sezonie wtarłem w chodnik dwóch, jeden nawet się rozpłakał.
Pomyślcie teraz o tym, że jeśli bylibyście przedmiotem choć jednej z tych pozycji, to ryzykowalibyście kontakt z kapratym, skurwiałym, stu-kilowym dziadem z furią w oczach zamierzającym się na Wasze żywota.
Niestety ludzie są niereformowalni, a wystarczy mieć pod kopułą namiastkę wyobraźni będąc na drodze/chodniku. To nie jest dużo roboty, a można by zaoszczędzić kilku wizyt w szpitalach i serwisach. Jako rowerzysta też po prostu zacząłem jeździć wolniej, albo po prostu po lesie i wkur*iać się na dziki i niedźwiedzie, a nie na ludzi.
Zapraszam do dyskusji na poziomie.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą