Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Kiedy w III Rzeszy zabrakło Coca-Coli, pewien pomysłowy Niemiec "wynalazł" Fantę!

85 096  
290   18  
Kiedy w 1933 roku Adolf Hitler dochodził do władzy, Niemcy już od jakiegoś czasu mieli dostęp do Coca-Coli – nieśmiertelnego symbolu amerykańskiego kapitalizmu. Wówczas sprzedawano zaledwie 100 tysięcy butelek rocznie, a jednym z miłośników brązowawego napoju był sam Führer.

Prawdziwy bum na Coca-Colę miał jednak dopiero się rozpocząć. Oto bowiem szefem lokalnej fabryki został młody Niemiec - Max Keith. Ledwie 30-letni biznesmen wiedział co zrobić, aby zachłyśnięci hitlerowską ideologią obywatele szybko powiązali amerykański napój ze swastyką.

II wojna światowa była dla Roberta Woodruffa, ówczesnego prezydenta Coca-Cola Company, okresem wyjątkowo owocnym. Wprowadził on iście patriotyczną politykę, w której butelka z czerwoną etykietą miała być nieodłącznym elementem amerykańskiego munduru.
Biznesmen co i rusz wygłaszał przemówienia obiecując, że wszędzie tam, gdzie dotrą dzielni jankesi, tam Coca-Cola kosztować będzie zaledwie pięć centów!


Miliony butelek z napojem trafiło na front, a firma wypuściła nawet miniaturowe fontanny z colą, które ulokowano w wybranych punktach na wyspach Pacyfiku, gdzie stacjonowała amerykańska armia.


Podczas gdy naiwni żołnierze dali się nabrać na to, że smak brązowego, gazowanego ulepku to urzeczywistnienie głębokiego patriotyzmu i miłości do gwieździstego sztandaru, Woodruff z premedytacją wciskał swój produkt niemieckim obywatelom. Pomóc miał mu w tym wspomniany Max Keith.
Przede wszystkim wraz z dojściem Hitlera do władzy trzeba było nieco zmienić etykietę napoju. Odtąd na każdej musiała widnieć dorodna swastyka. Coca-Cola została upolityczniona.


Jednym z największych triumfów Keitha było uczynienie z Coca-Coli oficjalnego sponsora igrzysk olimpijskich w Berlinie. Stolica nazistowskich Niemiec pokryła się billboardami ze znakiem firmy, a gadżety łączące swastyki ze słynnym logo rozchodziły się niczym świeże bułeczki.


Mało tego – aby zacieśnić związek pomiędzy napojem a hitlerowską ideologią, na potrzeby reklamy przearanżowano naczelny slogan nazistów: „Jeden naród, jedna Rzesza, jeden wódz”. Teraz brzmiało to tak: „Jeden naród, jedna Rzesza, jeden napój. Coca-Cola”.


Tymczasem hitlerowcy mieli poważne plany podboju Europy. We wrześniu 1936 roku Hermann Göering ogłosił, że Niemcy są samowystarczalne i należy czym prędzej ograniczyć import towarów z zagranicy. Robert Woodruff poczuł, że grunt usuwa mu się spod nóg.
Podczas gdy prezydent Coca-Cola Company usiłował przekonać Göeringa do zrobienia wyjątku dla jego firmy, Max Keith rozpoczął produkcję, dotąd sprowadzanego z USA, koncentratu w warunkach niemalże chałupniczych. Biznesmen poważnie rozważał korzystanie z półproduktów pochodzących z przemytu.


Żeby tego było mało szef konkurencyjnej firmy produkującej napoje gazowane wybrał się na wycieczkę do USA, gdzie w jego ręce trafiła butelka Coca-Coli z hebrajskim napisem sugerującym, że produkt jest… koszerny. Szybko na jaw wyszło, że radcą prawnym firmy jest Harold Hirsch – amerykański Żyd.
Sprzedaż coli na terenie III Rzeszy błyskawicznie spadła, a Max Keith w odruchu desperacji usiłował nakłonić Woodruffa, aby ten czym prędzej zwolnił „niewygodnego” Żyda. Prezydent firmy kategorycznie jednak odmówił, więc jego niemiecki przedstawiciel musiał podjąć odpowiednie kroki, aby utrzymać markę przy życiu.


Aby powiązać Coca-Colę z nazizmem, wysyłał ekipy sprzedawców na każdą, patriotyczną imprezę na terenie kraju. Wszędzie tam, gdzie wisiały swastyki, musiał być także i brązowy napój! Gdy małoletni członkowie Hitlerjugend paradowali po ulicach miast w swoich mundurkach, towarzyszyły im ciężarówki z logiem amerykańskiego potentata.

W 1937 roku przygotowano wielką wystawę pokazującą potęgę niemieckiego przemysłu. Keith zadbał o to, aby w najbardziej wyeksponowanym punkcie stanęła wielka maszyna produkcyjna do butelkowania napojów jego firmy. Udało się nawet uwiecznić na zdjęciach Göeringa raczącego się zimną colą.


Marka powoli odzyskiwała utracony szacunek wśród niemieckiego ludu. Zresztą po Coca-Colę wkrótce sięgnęli także i Austriacy, gdy w 1938 roku Hitler postanowił dokonać aneksji Federalnego Państwa Austriackiego. Rok później, kiedy 50. urodziny Fuhrera zbiegły się z 10. urodzinami Coca-Coli Max Keith wygłosił podniosłe przemówienie, podczas którego złożył hołd solenizantowi, a tłum biesiadników ryknął donośne „Sieg Heil!”.


Wydawać by się mogło, że nastał najlepszy czas dla amerykańskiej marki. Niestety, kiedy wojna rozpoczęła się na dobre, Max Keith zdał sobie sprawę z fatalnej sytuacji, w jakiej się znalazł. Większość zagranicznych firm czekała nacjonalizacja, a jej szefowie trafiali do więzienia. Wykorzystując swoje znajomości wśród wysoko postawionych osobistości III Rzeszy, biznesmen zdołał wywalczyć sobie czasowe bezpieczeństwo. Musiał jednak zupełnie odciąć się od flagowego produktu Coca-Cola Company.

Nie było już mowy o produkowaniu bazowego syropu i korzystaniu ze sprowadzanych, nie zawsze legalnie, składników z innych państw. Tym bardziej, że na horyzoncie pojawiły się kolejne ustawy mające jeszcze bardziej ograniczyć możliwość importu.


Keith zaprzęgnął do roboty swoich chemików, którym nakazał stworzenie napoju na bazie tanich i łatwo dostępnych na terenie kraju produktów. I tak z odpadków po produkcji serów, serwatki używanej do wypieku serników oraz miąższu pozostałego po tłoczeniu soków jabłkowych powstał całkiem smaczny, gazowany zamiennik Coca-Coli.
Pozostało go tylko odpowiednio nazwać i wypuścić na rynek. Kwestię tego pierwszego Keith pozostawił jednemu ze swych sprzedawców sugerując, aby ten posłużył się swoja wyobraźnią („fantasie”). Pomysłowy pomocnik biznesmena od razu zasugerował, aby ochrzcić napój mianem „Fanta”.


W 1941 roku, gdy Amerykanie przystąpiły do wojny, Keith uznany został za wroga, a jego kontakt z Woodruffem urwał się.
Tymczasem Niemcy rozsmakowali się w Fancie. Napój ten sprzedawał się w liczbie 3 milionów sztuk rocznie, a sięgały po niego także i kury domowe, które dodawały Fantę do zup i gulaszów!


Jako że niemieckiemu potentatowi zostały spore zapasy butelek Coca-Coli, ten wysyłał je w prezencie dla przebywających w szpitalach żołnierzy, którzy wykazali się wyjątkowym męstwem.


Po wojnie Robert Woodruff nawiązał kontakt z Maxem Keithem i uwierzył w to, że ten nie kolaborował z nazistami. Szef niemieckiego oddziału Coca-Coli lojalnie oddał szefowi firmy należną część pieniędzy za sprzedaż Fanty. Woodruff zachwycony postawą Keitha nie tylko wznowił w Niemczech produkcję swego sztandarowego produktu, ale i uczynił z Maxa szefa wszystkich fabryk Coca-Coli, które powstały na terenie Europy! Natomiast Fanta - prawdziwy bigos wśród napojów gazowanych, na stałe trafiła do sprzedaży nie tylko w Niemczech.


Źródła: 1, 2, 3, 4
4

Oglądany: 85096x | Komentarzy: 18 | Okejek: 290 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

16.04

15.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało