"Zaiste sztuki walki nie są jedynym celem wojownika, gdyż dobra pamięć pozwala zwyciężać tam, gdzie jest to najbardziej potrzebne" - zamyślił się Wielki Mistrz Kim-Lan, próbujący po raz dwieście osiemdziesiąty siódmy prawidłowo zawiązać swój czarny pas.
* * * * *
Wielki Mistrz Kim-Lan przechadzał się na bosaka po swoim wspaniale wypielęgnowanym trawniku mieszczącym się za jego dojo. Kim-Lan kontemplując w swej wielkiej mądrości tajemnice wszechświata i kwintesenscję ludzkiego życia, przystanął gwałtownie porażony niezwykłym i nowym odczuciem.* * * * *
Uczeń zwrócił się kiedyś do swego Mistrza Kim-Lan’a z pytaniem?
- Mistrzu! Jak nazywa się człowiek mówiący trzema językami?
Mistrza zamyślił się po czym odpowiedział.
- Trój-lingwista.
- A jak się nazywa człowiek, który mówi dwoma językami?
Zamyślił się mistrz, ale odpowiedział.
- Dwu-lingwista.
- No to w takim razie jak się nazywa człowiek mówiący tylko w jednym języku?
Zamyślił się przeto Wielki Kim-Lan i umilkł na całe dnie poszukując tej najbardziej wyczerpującej odpowiedzi. W końcu po trzech tygodniach medytacji przywołał do siebie dociekliwego ucznia i odpowiedział.
- Amerykanin.
* * * * *
Pod koniec każdego lata, w dniu kiedy słońce wędrowało po widnokręgu drogą Ślepej Łasicy, uczniowie dojo Wielkiego Mistrza Kim-Lan’a doznawali największego z możliwych zaszczytu. Otóż tego dnia Kim-Lan oddając cześć Bogu Pokory i Skromności, własnoręcznie przygotowywał swym uczniom popołudniowy posiłek.
Mistrz Kim-Lan już od dziesiątków lat stosował ten zwyczaj (zawsze z niecierpliwością oczekiwany) dlatego, że posiłki Wielkiego Mistrza były zawsze arcydziełem smaku i obfitości. Smak boskich potraw Kim-Lan’a wyciskał łzy wzruszenia z oczu nawet najtwardszych z uczniów.
I tak też stało się tego lata. I ponownie kiedy słońce ruszyło trasą Ślepej Łasicy Wielki Kim-Lan przygotował ów cudowny posiłek, którym ponownie (jak i lata wcześniej) zachwycali się jego uczniowie.
- To wspaniałe!
- To cudowne!
- Co za arcydzieło!
- Mistrz jest Wielki!
- Co za wyjątkowy smak!
Zachwytom uczniów nie było końca.
A sam Kim-Lan siedział sobie w cieniu rozłożystej sosny spokojnie pykając swoją fajeczkę nabitą ulubionym tytoniem. I tak obserwując swych rozanielonych uczniów Kim-Lan nie mógł się powstrzymać od pewnej refleksji.
"Jak to dobrze się stało..." - uśmiechnął się ciepło do wspomnień Kim-Lan. - "...że jeszcze jako młody i początkujący adept sztuk walki, podpierniczyłem Pułkownikowi jego sekretny przepis na panierkę z KFC..."
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą