Ludzie pracy powinni być o tej porze w zakładach, biurach, fabrykach. Jednak niemalże na każdym rogu ulicy i w kawiarniach czają się "bossowie zielonego biznesu", zwani w czasach PRL-u często "cinkciarzami".
Niższą kategorię tzw. "pasożytów społecznych" stanowiły, jak to określono, "niebieskie ptaki". Panowie, którzy stroniąc od porządnej pracy (bo przecież wówczas oficjalnie bezrobocia żadnego nie było), chwytali się dorywczych zajęć u "prywaciarzy", aby tylko móc zarobić na butelczynę wódki.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą