Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych XI

21 905  
5   23  
Klikaj klikajDziś zabawy pirotechniczne nie będą kończyły się tylko na gaśnicy. O nie! Mali piromani poszli o krok dalej. Następnym stopniem wtajemniczenia zawodowego są: bazooka, granaty łzawiące oraz butla z gazem. 

Osoby wrażliwe proszone są o opuszczenie tego tekstu. Pozostali proszeni o nie powtarzanie tych wyczynów.


Mając 11 lat wpadliśmy z kumplami na pomysł zrobienia bazooki. Zapytacie jak dwa 11-latki mogą coś takiego skonstruować? Otóż na podwórku niedaleko szkoły stał trzepak. Ale jakimś cudem pozioma rura będąca "wieszakiem" na dywany była z jednej strony zabetonowana na jakieś 20-30 cm. I to nam posłużyło za broń. Naboje (a w zasadzie rakiety) stanowiły petardy Jumbo! O średnicy ok. 10 cm. I taką petardę się odpalało i ktoś (zwykle ja) musiał ją popchnąć do końca drewnianym sztylem od starej szczotki. Potem ze świstem taka rakietka leciała lotem parabolicznym jakieś 100m i lądowała na trawniku robiąc BUM. Najciekawsze jest to, że ta rakietka musiała przelecieć prze ulice i chodniki! Cała zabawa szła dobrze do momentu w którym postanowiliśmy uszczelnić całą bazooke owijając gazetami petardę. Dzięki temu zabiegowi prędkość wylotowa, kąt padania i odległości lądowania znacząco się zwiększyły. Tak znacząco że nasza rakieta wleciała w bok bloku (11-sto piętrowy blok, z bo ku pokryty falista blachą) robiąc dziurę w metalowym poszyciu budynku i dość dużo hałasu. Tak dużo, że postanowiliśmy uciec z miejsca i popatrzeć co się będzie działo z ukrycia. Chyba ze 30 osób wylazło przed blok i byli święcie przekonani, że to był atak terrorystyczny. My widząc to uciekliśmy do domu i udawaliśmy, że nas nie ma. Ja do dziś się zastanawiam jak nikt nie został ranny.

by Gt4kill3r

* * * * *

Uwaga obrońcy praw zwierząt proszeni są o opuszczenie poniższego tekstu
Dawno dawno temu gdy miałem na karku jakieś 8 wiosen rodzice kupili mi białą myszkę. Szybko znudziły mi się zabawy typu "zbuduj labirynt" więc wymyśliłem taką oto zabawę. Myszkę kładło się na dużej piłce po czym piłka uderzało się o podłogę. Efekt był taki, że myszka wylatywała do góry niczym wystrzelona z katapulty (czasem nawet odbijała się od sufitu). Celem zabawy było oczywiście jej złapanie. Niestety mimo dwóch osób bawiących się, myszka zazwyczaj miała pecha i lądowała niekiedy np. na kaloryferze. W tym miejscu chciałbym nadmienić, że myszka przeżyła zabawy i zdechła w dość sędziwym jak na to stworzenie wieku 2 lat.

by Mistereq

* * * * * 

Długo praktykowaną przeze mnie i kolegów zabawą była tak zwana przez nas "piłka nożna". Wyglądało to tak, że do kartonowego pudełka wkładaliśmy kamień lub cegłę i kładliśmy to na chodniku przed knajpą. Ponieważ wspomnienia mundialu w Hiszpanii wciąż były żywe w narodzie więc prawie każdy wychodzący po kilku piwach chciał sobie kopnąć leżące pudełko jak najmocniej. Oczywiście nie wiedział, że w środku znajduje się "obciążnik". Prawie każdy delikwent po wykonaniu takiego karnego chwytał się za nogę i leżał na chodniku zastanawiając się co się dzieje. Znalazł się również jakiś następca Bońka, który zawrócił żeby wziąć rozpęd. Po pięknym uderzeniu w pudełko wył z bólu. Wtedy też przekonałem się. że ja tak naprawdę nie mam pojęcia o przeklinaniu.

by R2001 

* * * * * 

W wieku około 10 lat razem z kolegami wpadliśmy na pomysł zorganizowania wspaniałych zawodów, przy których skoki na bungee to zabawa dla grzecznych dziewczynek. Siedzieliśmy schowani za murem przy osiedlowej ulicy i czekaliśmy na jadący samochód. Zawody polegały na przebiegnięciu przed tym samochodem, a wygrywał oczywiście ten, który przebiegł najbliżej jadącego auta. Skończyło się to w ten sposób, że dołapał nas milicjant (działo się to jeszcze w PRL-u) i złoił dupy pałką. Gdy poskarżyłem się rodzicom że prześladuje mnie przedstawiciel władzy, a oni dowiedzieli się co było powodem tego pałowania to ojciec tak mi poprawił że przez kilka dni miałem problemy z siadaniem. 

by R2001

* * * * * 

Od najmłodszych lat ja również byłem domorosłym piromanem, wielbicielem łuków, samopałów i innych rodzajów "broni". Moim osobistym asystentem bywał młodszy brat. Pewnego nudnego zimowego dnia, gdy siedzieliśmy w domu z powodu jakiejś grypy, zainteresował mnie program o Indianach z Ameryki Południowej polujących na małpy przy pomocy dmuchawek! Skoro oni mogli, to ja też. Dorwałem cienką rurkę, z igieł zrobiłem piękne lotki zakończone puklami z wełny namówiłem "asystenta" na testy. Wytrzymał tylko jeden strzał w d....! Innym razem, kilka dni przed sylwestrem postanowiliśmy przetestować petardy - rakiety, takie odpalane np. z butelki. Niestety laserowe naprowadzanie nawaliło i rakieta skierowała się na sąsiedni blok oddalony ledwie o 20m.Pech chciał, że na balkonie facet wieszał pranie, tyłem do nas i to jego wybrał los, Rakieta dupnęła koło jego ucha! Musiał się poczuć jak cesarz Franciszek Józef w chwili zamachu na jego życie! Kara nas nie ominęła. Inną "przyjemnością" której oddawaliśmy si ę z kumplem, było podkładanie ładunków z siarki (chyba z korków) na nowo wybudowanej dwupasmówce. Pewnego dnia ułożyliśmy te ładunki na asfalcie(2szt)i skryliśmy się w krzakach! Nadjechały po kolei - autobus, milicyjny radiowóz i drugi autobus, a "miny" wybuchły pod autobusami, omijając milicje. Numer stał się sławny pod blokiem, inni też zaczęli minować jezdnię. Aż jeden kumpel trafił na radiowóz i dostał w konsekwencji kuratora sądowego, przeszedł też badania psychologiczne!!! O saletrze nie piszę, szkoda słów - na szczęście kaleką nie zostałem! Dziś mam 27 lat, ale zeszłego lata miałem jeszcze jedna przygodę - nieplanowaną! Kampiliśmy nad wodą na karpiowej zasiadce, zachciało nam się kawy, tylko palnik coś tak słabo palił! Więc przechyliłem butlę i to był OGIEŃ! Poszedł na 2 m w górę, delikatnie mnie "głaszcząc". Święty Florianie strzeż nas piromanów!

By Belus 

* * * * * 

Mając tak 5,6 lat z bratem ( o 2 lata starszym) rozpaliliśmy sobie ognisko na dywanie, sama nie wiem, w jakim celu. Potem było manto, ale chyba na niewiele się zdało, bo w niedługim odstępie czasu domowe ognisko zapłonęło na nowo, tym razem na biurku a ja piekłam sobie cukierki.

Kolejne zamiłowanie ogniem dało o sobie znać w ośrodku wczasowym w Stegnie.
Panowała tam plaga mrówek, więc za najodpowiedniejszy sposób pozbycia się ich wybraliśmy dezodorant w aerozolu + zapalniczka. Pomysł może i nie był taki zły, gdyby nie fakt ze domki były drewniane. Stary dostał szału.

Moja kuzynka natomiast miała manie jedzenia. Prawdopodobieństwo tego, że jakakolwiek moneta (ewentualnie guzik, – ale ponoć nie były już tak smaczne) znajdująca się w jej polu widzenia nie zostanie przez nią zjedzona wynosiło 1: 1000. Ciocia naprawdę bardzo dużo jej kupek musiała przeglądać.

Również bazie (kotki) wydały się jej tak bardzo interesujące ze wylądowały w jej nozdrzach, a ona sama u chirurga.

Kolejnym ekscytującym wyzwaniem okazały się kredki świecowe, które wcisnęła sobie i w lewe i w prawe ucho, bez wizyty u chirurga się nie obyło. Dodatkowo samochód był wtedy wielkim luksusem, wiec trzeba było jechać autobusem, ludzie po prostu lali ze śmiechu.

by Fryta183 

* * * * *

Zabawy niepospolite uprawiał w szczenięcym wieku mój ukochany. Jako, że posiadał tatusia pracującego w nielubianych (wówczas i obecnie) służbach mundurowych, na wysokim zresztą stanowisku, miał dostęp do różnych wybuchowych "zabawek", dzięki którym on i jego równie pomysłowi koledzy umilali sobie czas na nudnych koloniach. Zaczynamy wyliczankę.

Niedziele zawsze były najnudniejszymi dniami w całym tygodniu, więc aby urozmaicić sobie senne przedpołudnie chłopcy wybrali się do kościoła (jak to w małych mieścinkach bywa większość tamtejszej społeczności przebywała właśnie tamże). Jeśli sądzicie, że wizytę tę spowodowała niezwykła pobożność naszych kolonistów, to się mylicie. Przebywali oni w szacownym świętym przybytku niespodziewanie krótko, jak bardzo? Otóż tylko tyle, aby wymruczeć kilka słów i pośpiesznie się przeżegnać, po czym wypadli stamtąd czy prędzej, usiedli na ławeczce i czekali. Po chwili z kościoła zaczęli wybiegać trąc oczy zapłakani wierni. Chłopcy też byli zapłakani, z tym, że ze śmiechu - okazało się bowiem, że korzystając z arsenału mojego męża zostawili w kościele kilka granatów łzawiących. Oczywiście cała afera poszła na rachunek władzy walczącej z kościołem.

Jak wiadomo na kolonii musi być zorganizowane ognisko. Jak je jedna urozmaicić? A może by tak wziąć kawałek kloca i ponabijać go pracowicie nabojami pistoletowymi a następnie podrzucić do płonącego wesoło ognia? Zabawa to przecież przednia! Nikomu na szczęście nic się nie stało, ognisko zaś przestało istnieć (przynajmniej jako jednorodna całość).

Ciekawe efekty pirotechniczne zapewnia także butla gazowa dookoła której rozpali się dość intensywny ogień. Dobrze chociaż, że mali piromani się pochowali, bo jak w pewnym momencie odpowiednio podgrzana butla zrobiła BUM, to w ziemi pojawił się dość spory lej, zaś w pniu drzewa, za którym leżał jeden z nich był wbity kawał metalu z rozerwanej butli i to dokładnie na wysokości jego głowy.

Wspomniałam już, że ognisko zostało "nieco" rozniesione, chłopcy więc zobowiązali się do naprawienia szkody i obiecali otoczyć mające na nowo powstać ognisko kamieniami. Przyrzeczenia dotrzymali, nikt jednak nie wiedział, że kamienie przez nich przyniesione pochodziły z samego dna płynącego nieopodal potoku. Tego, co sie działo, kiedy ogień dobrze się rozpalił, a głazy się rogrzały nie przewidzieli chyba nawet sami winowajcy. Efektem wybuchających (tak, tak, dokładnie tak) kamieni był brak szyb w większości domków kempingowych, trzy najbliższe zostały zdemolowane całkowicie. Cud dosłownie, że i tym razem nikt nie ucierpiał, przynajmniej fizycznie.

by Catty_sweet

No to naprawdę udanego weekendu. A jak się coś przypomni to ślijcie. Najlepsze historyjki mają swój finał na głównej.



Oglądany: 21905x | Komentarzy: 23 | Okejek: 5 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało