<< >> wszystkie blogi

Toxyczny blog

Z perspektywy skrajnego realisty

Człowiek pracujący ??

2009-01-05 21:37:08 · Skomentuj
Ktoś kiedyś powiedział, że "jaki sylwester, taki cały rok".

Mój sylwester chociaz przesiedziany w domu przed komputerem, był przyjemny za sprawą pewnej Osoby oraz GG. Mimo braku udziału w jakiejkolwiek imprezie, uważam Sylwestra za udany.

Początek roku zaczynam od wizyty u fryzjera. Efektem tego jest to, że mniej mam na głowie. Ale tak się składa, że mniej tylko włosów a zmartwienia pozostają te same, choć jakby ostatnio mniejsze.

W weekend zajęcia i pierwszy egzamin, dla odmiany ustny. 5 pytań,nie powiem że jakichs łatwych ale też nie jakichs do przesady trudnych. Nie jestem przecież komputere. Pytania mi po prostu "podeszły". Ocena może cieszyć, tymbardziej że połowa zdających zaliczyła na "2 z dwoma".

A dziś pierwszy dzień w pracy. Byłem tam od 10 (a nie od 11 jak było zakładane) do 16:30. Tak się składa że przez pierwszy miesiąc będę tam jeździł tylko w sytuacji gdy będzie coś do roboty. Bo szczerze... to strasznie tam zimno mimo jakiegoś tam ogrzewania.

A dodatkowo dopieprzyli mi jakieś praktyki jutro i w środę od 8 do 13. Praktyki były załatwiane na lewo ale przez te dwa dni mam tam być. W sumie lepiej dwa dni niż dwa tygodnie.

Także rok zaczyna się ciekawie. Teraz trzeba tylko czekać na rowój wypadków.

Bez odbioru.

2008, czyli przeżyjmy to jeszcze raz.

2008-12-29 20:39:37 · Skomentuj
W niedawno pisanym liście do Przyjaciólki, pisałem że mijający rok był bardzo trudny w kwestii jednoznacznej jego oceny. Pisałem że wydarzenia smutne przeplatały się z tymi wesołymi. Bo tak tez było w praktyce. Takie podsumowanie roku i wystawienie mu jakiejś oceny niejednokrotnie sprawia nam wielkie problemy, ponieważ nie wiemy jakie wydarzenia powinniśmy uznawać za wyznacznik owej oceny. Czy te dobre (których tam nam zawsze brakuje), czy tez te złe (dzięki którym ocena roku pewnie nie byłaby za wysoka). Poprzedni rok oceniłem nisko, nawet bardzo nisko. I w tym przypadku wyznacznikiem było pewne tragiczne (dla mnie) wydarzenie, które do dziś odbija mi sie "czkawką". W tym roku nie pokuszę się o wystawienie oceny. Każdy, kto przeczyta ten wpis będzie w myślach mógł wystawić ocenę swojego roku ale też i mojego. Nie jest to żaden konkurs "audio-tele". Nie o to chodzi. Chodzi o to by w myślach zadać sobie samemu (samej) pytanie "Jaki ten rok był ??". A więc zaczynamy.

STYCZEŃ
Pierwszy miesiąc roku. W myślach pozostawał wciąż rok 2007, ale trzeba było to zmienić, tym bardziej że w styczniu mam sesję. Pełen niepewności przygotowuję się do niej korespondując z Przyjaciólką za pomocą wirtualnych listów. Listy te zawsze były dla mnie podporą, sprawiały że każdy wieczór nabierał "smaku" z powodu pisania owego listu i czytania nań odpowiedzi. Tydzień w którym miałem egzaminy był zimny i śnieżny. W dniu ostatniego egzaminu poznaję pewna Osobę, która jak sie później okazuje  staje się (do dziś) dla mnie bardzo ważna. Sesję zaliczam na samych piątkach co wprawia mnie niemal w euforię. Jednak radość szybko znika. Przez jakiś czas bezskutecznie poszukuje miejsca do odbycia stażu. W końcu rezygnuję z dalszych poszukiwań.

LUTY
Miesiąc pretendujący do miana najgorszego w roku. Na początku miesiąca rejestruję się na "naszej klasie". Prawdziwy "syf" nadchodzi dopiero 14-go. Nie dość że jest to dla mnie najgorszy dzień w roku, to w dodatku od tego dnia zaczynają się moje żołądkowe kłopoty. W pewnym momencie nawet pokusiłem sie o stwierdzenie że ten "żołądkowy dramat" jest za sprawą tych jebanych walentynek. Ale w sumie wiążąc jedno z drugim ?? Mało kto by w to uwierzył. Za pól roku (bez jednego dnia) skończę 23 lata i nie dostałem w życiu żadnej walentynki. Nie żalę się, po prostu dla mnie to rzecz niespotykana a w dodatku tak bliska bo chodzi o mnie. Tego dnia włączyłem komputer jedynie na kilka minut by napisać do dwóch osób po kilka zdań na GG. Następnego dnia zjeżdża sie rodzina by kupić babci mieszkanie w mieście. Dochodzi do transakcji i od wtorku 19-go ruszamy wraz z rodzicami do generalnego remontu. Po dwóch dniach problemy żołądkowe mijają. Myślałem że już na stałe, jak sie później okazuję - myliłem się.

MARZEC

Początek miesiąca zdominowany remontem mieszkania dla babci. Z dnia na dzień coraz bardziej dawał mi sie on we znaki, jednak obiecana mi została pewna kwota za pomoc w remoncie, więc trzeba było zacisnąć zęby i dokończyć to co zaczęliśmy. Około połowy miesiąca kończymy. Prawdopodobnie w marcu z Przyjaciółką przeszliśmy z wirtualnych  listów na GG. Dokładnie nie pamiętam kiedy to było, jednak wbrew pozorom to wydarzenie było dla mnie bardzo ważne. Przed 20 marca likwiduje profil na "naszej klasie". Druga połowa miesiąca to uganianie się z papierami. Niejednokrotnie urzędowe sprawy doprowadzały mnie do wściekłości, czego efektem był krótkotrwały nawrót żołądkowych problemów. Załatwianie urzędowych spraw całkowicie wypełniło mi drugą połowę miesiąca, ale później już było ok. Dwie osoby były dla mnie wielkim wsparciem. Zresztą są nim do dziś. Działo się w tym miesiącu nawet sporo.

KWIECIEŃ
Marcowe bieganie po urzędach owocuje w postaci stypendium (które mi sie należało). W tym miesiącu urzędowych spraw było już nieco mniej. "Do głosu" zaczęła dochodzić szkoła. Duża liczba prac kontrolnych spowodowała chwilowy brak nudy, jednak po zrobieniu ich nuda powróciła. Zaczynam nałogowo jeść słodycze i pic napoje gazowane. Pod koniec miesiąca powracają problemy żołądkowe tym razem na dłużej. Decyduje się na morfologię. Sparaliżowany strachem idę po wyniki, okazuje się że są niemal wzorowe...

MAJ
Żołądek na całego daje o sobie znać. W długi weekend wybieram sie do dziadków, którzy zaczynają mi wmawiać różnorakie choroby co jeszcze gorzej działa na moje samopoczucie i wpędza w dół, który z każdym dniem coraz bardziej sie zwiększał. Pod koniec miesiąca zaczynam obserwować gołębie wysiadujące jajka na moim balkonie. Oczekuje też na EURO. Na urodziny robię Przyjaciółce prezent z którego bardzo się ucieszyła :)

CZERWIEC
Przez głupotę sąsiada gołębie porzucają małe piskle, którym zaczynam sie opiekować. Niestety po pewnym czasie młody gołąbek umiera a ja wpadam w jeszcze większy dół. Może to i głupie jednak bardzo przywiązałem się do tego małego stworzonka i po jego śmierci czułem się okropnie. Czerwiec był też miesiącem przemeblowań. W sumie przemeblowania potrwały do początku lipca. Tworze ponownie profil na "naszej klasie" ale teraz wyłącznie w celach szkolnych (forum
mojej grupy) co udowadniam usunięciem wszystkich znajomych. W środku czerwca wreszcie wymieniono w moim mieszkaniu okna. A do swojego pokoju chciałem dokupić biurko. Przez cały czerwiec (podobnie jak przez maj) bardzo dokuczał mi żołądek. Dotąd nie wiem dlaczego nie udałem sie do lekarza... 2 dni przed urodzinami dowiaduję się, że nie ma możliwości bym na wakacje wyjechał nad morze w celach zarobkowych. Również to mocno mnie podłamało. Na koniec miesiąca urodziny i wspaniała niespodzianka od Przyjaciółki. W takich chwilach żałuje się że urodziny obchodzi sie tylko raz w roku.

LIPIEC
Początek lipca to przede wszystkim remont mojego pokoju. Pozbywam się części starych mebli i kupuje biurko oraz szafkę, przez co pokój zyskuje na przestronności. Rodzice dają wolna rękę co do wyboru mebli i rozmieszczeniu ich w pokoju. Efekt według mnie bardzo pozytywny. Krotko po remoncie urząd odbiera mi stypendium. Znajduje prace przy roznoszeniu ulotek, co prawda tylko na wakacje ale lepsze to niż nic. Siedzeniem w domu pieniędzy nie zarobię... W połowie miesiąca zaczynam intensywną grę w "Multi Lotek". W międzyczasie rozmowy z Przyjaciółkami, które pomagają przetrwać jakoś ten miesiąc. Zakładam konto na joemonster.org i zaczynam prowadzić blog.

SIERPIEŃ
Z zapartym tchem sledze sytuacje w Gruzji a także wyczyny naszych reprezentantów na (według mnie) chorych igrzyskach w Chinach. Żołądek w dalszym ciągu dokucza. Na początku miesiąca spotkanie z Przyjaciółką w Stolicy. Gdybym wybierał "wydarzenie roku" to właśnie to spotkanie było by jednym z głównych kandydatów do wygrania tego "plebiscytu". Spotkanie umacnia ponad roczną znajomość. W międzyczasie biegam z ulotkami za śmieszne pieniądze. Ale patrząc na to z innej strony - gdybym siedział w domu psychicznie bym nie wytrzymał. Z utęsknieniem czekam na koniec wakacji.

WRZESIEŃ
Na początku miesiąca wygrywam 700 złt w "Multi-Lotek" a także zaczynam z ojcem remont balkonu (zastąpienie szyb panelami, malowanie balkonu, barierek...). Szkoła zaczyna sie w połowie miesiąca. Kłopoty żołądkowe nie ustają, pod koniec miesiąca postanawiam że trzeba z tym coś zrobić. Lepiej późno niż wcale. Wreszcie udaje się na wizytę u gastrologa. Dostaje skierowanie na badania z wynikami których mam się zgłosić do lekarza. Wyniki okazują się dobre, lekarz przepisuje mi leki.

PAŹDZIERNIK
Zaczynam rozglądać się za pracą w międzyczasie biorąc przepisane przez lekarza leki. Zaczynają działać po ok 2 tygodniach... Pod koniec miesiąca z kumplem robimy wypad by uregulować sprawy związane z wojskiem. Sprawy załatwiamy szybko i sprawnie. Miesiąc nudny nie wliczając licznych rozmów gadu-gadowych podtrzymujących na duchu.

LISTOPAD
Powracam do opuszczonego "monsterowego" bloga. Święto Zmarłych wpędza w mały dołek, skłania do refleksji, zadumy. Czy gdy i ja odejdę z tego świata, ktoś na moim grobie zapali choćby wtedy jeden mały znicz ?? Krótko po Wszystkich Świętych" kolejny wypad w sprawie wojska, tym razem z bratem. Pojechałem w charakterze przewodnika ale przyznam że lepsze było to niż siedzenie w 4 ścianach. Problemy żołądkowe wreszcie słabną, jednak powoli. Cały miesiąc chodzę wkurwiony, zastanawiam sie nad wizyta u psychologa. Ostatecznie rezygnuję. W gazecie znajduje ciekawe ogłoszenie o pracę, dzwonie. Człowiek zapewnia odpowiedź w ciągu 3 dni. Nie dzwoni przez ponad 3 tygodnie.

GRUDZIEŃ
Na początku miesiąca przeżywam zawód związany z ogłoszeniem z listopada. Gdy uznaję że dzwonienie tam było pomyłką, okazuje się że człowiek dał odpowiedź. Kilka spotkań, straconych nerwów, ale ostatecznie zostaje zatrudniony. Podpisuje umowę od 5.01.2009 do 31.01.2009. Kłopoty żołądkowe coraz wyraźniej ustępują. Zastanawiam sie nad powtórzeniem leków. Jeden tydzień wycięty z życiorysu z powodu prac kontrolnych. I wreszcie święta. Czas radości i cała ta atmosfera zupełnie mi sie nie udziela. Po krótkim namyśle decyduje się na napisanie do Przyjaciółki listu. W ostatniej chwili orientuję się że zginął mi Jej adres, przez co zmuszony jestem wysłać mój list mejlem. List sprawia Przyjaciółce dużą radość :)


Taki był 2008 rok. Ciekaw jestem jak będzie wyglądało podsumowanie następnego roku. Może za rok będę zupełnie gdzie indziej, może wreszcie nie sam jak klawisz [ESC], ech chciałbym. Pożyjemy - zobaczymy.


Szczęśliwego Nowego Roku.

Święta, Święta i po świętach.

2008-12-27 09:59:00 · Skomentuj
Bo zawsze najgorzej jest sie po prostu zalogować i kliknąć na "Pisz Notkę". Później gdy napisze sie pierwsze słowo, dalej wszystko idzie o wiele sprawniej. Przez miesiąc i dwa dni nie potrafiłem się na to zdobyć. I może wydac się to śmieszne, niedorzeczne lecz ja sam nie wiem dlaczego.

Człowiek uczy się przez całe życie, nabiera doświadczenia. Dlaczego jednak nie od razu ma to doświadczenie, które pozwoliło by mu uniknąć tylu przykrości ?? Czy cierpienie jest wkalkulowane w nasze życie ?? I jeśli tak, to kiedy człowiek zaznaje spokoju ?? Spokój. Pojęcie względne, podobnie jak szczęście. Każdy ma jakis swój wyznacznik szczęścia. Zawsze tak było. I każdy też ma swój wyznacznik spokoju. Może nie brzmi to zbyt spójnie, ale od kilku dni zastanawiam się nad tym. W chwilach wolnych od wszystkiego patrze w okno zupełnie tak, jak by tam było cos ciekawego i rozmyślam. Nie że całymi godzinami katuję swoje neurony. Tego chyba nie zniósl by nikt. Ale kilka minut intensywnie nad tym rozważam. I wydawać się to może bez sensu bo wyznacznik szczęścia i spokoju mam. Listę wytycznych, które muszą być spełnione, zupełnie jak lista składników do sałatki. Gdy jednego brak, sałatce też czegos brak.

Cholera znów bez sensu piszę...

Stało sie to na co czekałem od dawna. Znalazłem pracę. Od 5-go stycznia zaczynam. Dodam tylko, że praca to jeden z podpunktów na liście rzeczy niezbędnych do osiągnięcia szczęścia. Nie wiążę z tym miejscem jakichś daleko idących planów, ale na początek to wystarczy.

Wczoraj też skończyły się święta. Skończyły się święta gdy ja jeszcze na dobre nie oswoiłem się z ich nadejściem. Kiedyś święta wyglądały inaczej. Była uroczysta wigilia, była choinka, były prezenty... Dziś po tych świętach nie zostało prawie nic. Zdaje mi się że są bo muszą być. Atmosfera nie udziela mi sie totalnie. Nie ma tego oczekiwania pełnego niepweności. Nie ma sniegu... To nie święta, to jakaś farsa. O ile w wigilię jeszcze ten nastrój miałem w miarę dobry, o tyle wczoraj i przedwczoraj najchętniej zapadł bym sie pod ziemię. Co to za frajda siedzieć samemu po całych dniach ?? Kurwa, przecież nie żyje na pustyni albo na biegunie. Dookoła tyle ludzi a nie ma się do kogo odezwać. Wigilia nie była taka zła. Za sprawą kilku osób, które przysłały szczere życzenia, nawet zdarzyło mi sie uśmiechnąć. Ale na tym sie skończyło. Telefon milczy, GG milczy... Nie życze nikomu by kiedykolwiek znalazł się w sytuacji gdzie musiał wręcz desperacko szukać sobie jakiegos zajęcia by z nudy po prostu nie odjebać :(

Nianawidze świąt, tak samo jak sylwestra. Nasuwa sie pytanie czemu co rok sylwester wygląda tak samo ?? Najlepsze sylwestry były kilkanaście lat temu gdy popatrzyłem sobie na sztuczne ognie i fajerwerki po czym szedłem spać. W sumie teraz tez tak robię ale żadnej frajdy z tego nie ma. Ten sylwester pewnie będzie taki sam.

Pożyjemy - zobaczymy.

Apel ??

2008-11-25 13:13:09 · 1 komentarz
Robią się roztopy i z zimowego krajobrazu robi się cholerna ciapa destrukcyjnie działająca na obuwie oraz układ nerwowy (zwłaszcza na to drugie). Od rana biegam po urzędach z zaświadczeniami. Jeszcze jutro czeka mnie wycieczka do kochanego urzędu skarbowego. Ja wiem, że nazwy instytucji należy pisać wielką literą ale biorąc pod uwagę mój "szacunek" dla urzędów, napisałem z małej.

Nie wierzę w Świętego Mikołaja odkąd skończyłem 5 lat i zobaczyłem jak tata po tajniaku podkłada pod choinke prezent, ale w tym roku przełamię sie i napiszę do Santy Clause'a list z prosbą o 2 kg trotylu. Rząd nie potrafi uporać się z biurokracją, więc zajmę się tym osobiście. Chętnych do pomocy zapraszam.

Logując się którys tam raz z kolei na JM zobaczyłem że mam wystawioną "okejkę". Głupio mi sie przyznać, ale nie wiem ki diabeł ta cała "okejka" :) Ale to chyba nic negatywnego...

Na koniec nawiązując do nagłówka dzisiejszej notki chciałbym zaapelować do złodziei z TVP. Może ten rozpaczliwy apel przyniesie jakies rezultaty...

Wy złodzieje oddajcie mi wtorkową Ligę Mistrzów !!

Pamiętam te czasy, gdy we wtorki na TVP1 a w środy na TVP2 nadawane były mecze LM. I umarł ktoś od tego ?? Nie. A dziś ?? W telewizji roi sie od gównianych seriali (Barwy Szczęścia, D jak Debil) oraz jeszcze bardziej gównianych programów o tańcach na lodzie, talentach, śpiewaniu... A zapomnieli że ktoś może chcieć uczciwie obejrzeć sobie mecz. Jeśli nie TVP1 lub 2 to może chociaż TVP Sport się zmobilizuje i pozwoli oglądać wtorkowe zmagania w LM. 

Co za popieprzony kraj.

Winter

2008-11-23 19:27:09 · Skomentuj
No i stało się.

Niestety spadł śnieg i zrobiło się na dworze biało. Po cichu liczyłem, że nie nastąpi to szybko. A jednak wczoraj idąc rano do sklepu nie mogłem się powstrzymać przed zobaczeniem "czy snieg sie dobrze lepi" :) Poniekąd przypomniały mi sie czasy dzieciństwa i rzucanie sie śnieżkami od rana do wieczora.Teraz człowiek może jedynie tylko wspomnieniami wrócić do tamtych szczęśliwych lat.

Weekend to totalna nuda. W sumie najmilej wspominam piątek i wieczór na GG spędzony w miłym towarzystwie. Ale sobota i niedziela to popis mojej bezradności w staraniu umilenia i przyspieszenia nieco czasu, który tak niemiłosiernie sie dłużył.

Obejrzałem tez dwie komedie: "Akademie Policyjną" oraz "Jasia Fasolę" i stwierdzić mogę tyle, że... kiedys to były komedie. A teraz ?? Co druga na podstawie kiczowatego i oklepanego scenariusza w którym zakompleksieni małolaci chcą jak najszybciej "coś zaliczyć". Jak by "dupa rządziła światem". Według mnie takie pseudokomedie są żenujące. Ale przecież nikomu nie zabronie tego oglądać. Wystarczy że sam oszczędzam sobie nerwów.

A jutro Monday i sprawy na mieście, nie cierpiące zwłoki. Jak pomysle sobie, że mam przemierzać kilometry stąpając po rozpaćkanym sniegu, zalewa mnie jasnoczerwona krew (jak z krwotoku tętniczego). Może skorzystam z MPK. A pewnym jest fakt, że jutro wypije piwo. Nie wiem tylko czy z kimś znajomym, czy może sam, ogladając jakiś katastrofik lub thriller.

Pozyjemy - zobaczymy.

Biurokracja

2008-11-19 12:49:38 · Skomentuj
Dobija mnie to "latanie" za papierami, papierkami, świstkami... Co za idiota urządził to w ten sposób ?? Idziesz w jedno miejsce - wymagany papier z drugiego. Idziesz w to drugie miejsce - wymagany papier z trzech kolejnych.

Całe szczęście, że dziś załatwiłem sprawy szybko i "bezboleśnie". Ale świadomośc że niedługo znów będe zmuszony do poświęcania cennego czasu na bieganie po jakichś idiotycznych urzędach, spędza mi sen z powiek. Nie dość że człowieka dookoła wkurwia dosłownie wszystko (pisałem o tym niedawno) to na dodatek trzeba się uganiać z takimi głupotami.

Chociaż tyle, że dziś mecz sobie obejrzę. Polacy grają w Dublinie, więc u siebie. Ciekawe czy jak Polacy wygrają 2:0 to będzie napisane 2:0 czy 0:2:) Liczę na dobry mecz i duża ilość bramek. Może zmażemy plamę z Bratysławy.

Wyjazd

2008-11-17 13:04:43 · Skomentuj
Wczorajszy mecz wyjazdowy okazał sie strzałem w dziesiątkę. Dawno pod koniec dnia nie byłem w dobrym nastroju. Oby to było częstsze zjawisko :) Oczywiście gardło ucierpiało, ale od czego mamy apteki.

A dziś ?? Zimno, szaro, piździ, leje... Wszystko wraca do normy ?? Chyba tak. Mam iśc po południu z kumplem na piwo, może znów poprawię humor na jakiś czas. W sumie to żadna rozrywka, ale jak sie nie ma co sie lubi to sie lubi co sie ma.

Jesień ??

2008-11-15 11:47:08 · Skomentuj
"Jest jesień, nie mogę rano wstać,
Jest jesień, cały dzień mógłbym spać..."



Jesienny leń dopada mnie coraz wyraźniej. Chociaż leń nie jest jedynym "troublemakerem". Jest jeszcze ten dekadencki nastrój, który zdaje się nasilać z każdą godziną. Człowiek chce po prostu krzyczeć do utraty sił. Krzyczeć by wyrzucić z siebie cały ten syf. Ale co zdziałam tym krzykiem ?? No tak, ulży mi - to na pewno. Ale sąsiedzi wezmą mnie za psychopatę i pewnie zadzwonia na psiarnię. Jeszcze tego by mi do szczęścia brakowało. Każdy ma jakąś swoja tajemnicę. Ja też i to właśnie ona podświadomie chce się wydostać na zewnątrz. Ale trzymam ją w środku niemal siłą. Chciaz nie mam gwarancji, że gdy ją "wypuszczę", poczuję się lepiej.

Głupie to i zawiłe. W dodatku nie trzymające sie kupy (nawet rzadkiej). Pokomplikowało się i tyle.

Jutro jadę na wyjazdowy mecz. Odreaguję stres, zedrę gardło do kości. Oby to chociaz trochę stłumiło wewnętrzną złość, która we mnie siedzi.

Gdy tak dłużej pomyslę to dochodze do wniosku, że czuję się oszukany. Jak ktoś kupujący na allegro komputer. Dokładnie tak samo. Ktos dostał wadliwego kompa a ja dostałem wadliwe życie (pewnie jakiś tani uszkodzony zamiennik). I kompa oddasz do reklamacji a życie ?? To nie jest taka prosta sprawa, ale minie trochę czasu, znajdą się brakujące "podzespoły" i sam je naprawię. Ale jest przykro gdy obserwujesz ludzi żyjących pełnią zycia a sam możesz jedynie wegetować, będąc niejako sztucznie podtrzymywany przez mysl, że może kiedys to wszystko się zmieni.

Bo szczęście doceniasz dopiero wtedy gdy go nie masz.

Familiada

2008-11-09 18:05:00 · 1 komentarz
Na ogół nie oglądam tego "pro-rodzinnego" teleturnieju, ale dziś z powodu zbyt małego stosunku liczby odbiorników do liczby lokatorów zmuszony byłem go obejrzeć w towarzystwie 1/2 moich rodziców. Krótko mówiąc, oglądałem z mamą. I w pewnym momencie padło pytanie: "Na jakie cechy u mężczyzn kobiety zwracają uwagę". Padały odpowiedzi typu: odpowiedzialność, urok osobisty, opiekuńczość, zaradność. Pomyślałem chwilę i stwierdziłem że to bullshit. I własnie te przemyślenia zainspirowały mnie do napisania tej nie planowanej notatki.

Czy wszystkie kobiety zwracaja uwagę na to czy facet jest odpowiedzialny ?? Ja bym tak nie powiedział. Oczywiście obecnie istnieje pewien odsetek kobiet, które rzeczywiście potrafią dostrzec te cechy. Ale jest to znakomita mniejszość. Dla większości kobiet teraz liczy się to czy facet jest popularny (bo przeciez z lamusem nie ma się co zadawać). Oczywiście koleś musi mieć muskuły jak kocie buły, jeździć BMW albo wiejsko stuningowanym golfem, koniecznie z przyciemnianymi szybami i dobrym car-audio. Z głośników powinien "zapuszczać" same najnowsze techna i fifti-centy albo inne snóp-dogi.

Można domniemać że jestem staroświecki. No dobrze, może jestem, ale dlatego, że wkurwia mnie sytuacja gdzie osoba odpowiedzialna i powaznie myśląca o życiu, snująca plany na przyszłość nie może znaleźć sobie drugiej połówki podczas gdy byle jaki tępy dres z osobowością glona (lubie to określenie) ma "panienek" na pęczki. W sumie te "panienki" zwykle tez intelektem nie grzeszą to też nie zazdroszę a współczuję tym typom. Chociaż jedno co moge powiedzieć to to, że "trafił swój na swego". Nie przestanie mnie jednak nurtować to, co one widzą w takich idiotach. Znam taki przypadek z mojego otoczenia. Gośc ciął byka do momentu poczęcia dziecka. A później ?? Płacz i zgrzytanie zębów. I tylko dzieciaka szkoda.

Pierdolone pokolenie materialistycznych hedonistów. Całe szczęśie że nie wszyscy tacy są. Ale tych normalnych trzeba szukać nie ze świecą a z lampą halogenową.

Miał być lepszy nastrój, tymczasem jest jeszcze gorzej spieprzony...

Drażni, wnerwia, denerwuje

2008-11-07 19:35:29 · 1 komentarz
Czy zastanawiałeś(aś) się kiedyś nad tym, co tak na prawdę Cie denerwuje ?? Ja zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu i nieuchronnie dochodze do wniosku, że tych rzeczy jest dośc sporo. Każdy człowiek jest inny a co za tym idzie każdy ma swoje spojrzenie na świat i każde zjawisko, które w jakis sposób "mąci" ten obraz "idealnego" świata działa niekorzystnie na nasze nerwy. I nie jest to ważne, czy wkurzy nas jakieś ważne wydarzenie w świecie polityki, czy może zupełna błachostka. Wszelkie te zjawiska mają jedną ceche wspólną - wywołuja u nas gniew, który jak wiadomo, trzeba czasem odreagować. Różni ludzie różnie sobie z tym radzą. Ja wyładowuje złośc przez głośną muzykę a czasem przez pisanie. Inni uprawiają jogging, kopią piłkę, kopią drugą osobę, skczą ze spadochronu, pija wino za sklepem (w sumie tam smakuje najlepiej) lub walą niekoniecznie swoją głową w mur. Czytelniku (czytelniczko), teraz ułóż w głowie własna listę rzeczy, które Cię drażnią, wnerwiają i denerwują.

Ale najpierw czas na moją (trochę za długą) listę:
-> wkurza mnie to, że ćwierćmózgi z pobliskiej szkoły pala fajnki w MOJEJ klatce schodowej
-> wkurza mnie hip-hop, techno, disco-polo
-> wkurza mnie telewizja bo pokazuje: idiotów tańczących na lodzie, kiczowate realiti-szoły, szczekających murzynów obwieszonych łancuchami jak krowy na pastwisku, "teledyski" techno z dziwkami wysmarowanymi terpentyną co spiewają o dupie (Alex C) i wyginają się jak węże Boa (bez obrazy dla węży), PRL-owskie gnioty powtarzane po 1500 razy, 15-minutowe przerwy reklamowe (patrz: Polsat),
-> wkurzają mnie niektórzy sąsiedzi bo wpieprzają się tam gdzie ich nikt nie chce
-> wkurza mnie jak ktos pali w windzie (niech sam zdycha na raka, ja wole umrzeć śmiercią naturalną)
-> wkurza mnie "kwiat polskiej młodzieży", którego nie stać na słuchawki do telefonu. Nie ma to jak poczęstować kogoś rozkosznymi dźwiękami pierdzącego głośnika z telefonu.
-> wkurza mnie nasz rząd (tu bez dalszego rozwinięcia wątku)
-> wkurzają mnie zak(i)chane pary spacerujące po parku. Nie jest to nic nienormalnego ale jak ktos jest singlem całe zycie to wiadoma sprawa że na widok pary wkurwia się momentalnie.
-> wkurzają mnie frajerzy "mieszkający" na siłowni intelektem nie przewyższający tych ciężarków które podnoszą
-> wkurza mnie gowniany SPAM bezlitosnie zasypujący moja skrzynkę e-mail
-> wkurzają mnie telefony z Tele2 i goście chcący mnie nabić w butelkę oferując 2 abonamenty zamiast jednego
-> wkurzają mnie Świadkowie Jechowy. Chcą nawracać ateistę ?? Powodzenia.
-> wkurza mnie to że jestem sam
-> wkurzają mnie szczyle malujący sprayem po elewacjach odnowionych bloków. 
-> wkurzają mnie niektórzy starsi ludzie, którzym wiecznie coś nie pasuje
-> wkurza mnie fakt, że nie mam pracy (stan przejściowy)
-> wkurzają mnie żenujące reklamy typu "pop-up" i "pop-uner" oraz te z trailerami filmowymi które uruchamiaja się zaraz po załadowaniu wszystkich elementów strony
-> wkurzają mnie portale internetowe zasypujące nas "ciekawostkami z zycia gwiazd". Co mnie gówno obchodzi, że 43-letnia aktorka boi sie siąść za kierownicą albo że 15-latka wie jak sie zabezpieczać.
-> wkurza mnie jak ktos odpowiadając mi na GG pisze: "ehe", "yhym", "aha". Chcesz postękać ?? To usiądź na sedesie a później pokaż mi w słowniku j polskiego takie wyrazy jek "yhym" lub "ehe".

Lista jest dość pokaźna. Pewnie moje przerważliwienie ma na jej długośc duży wpływ. Ale takie jest życie. Nie zawsze jest kolorowo i wesoło. Licze na to, że kolejny wpis sporządzać będę w lepszym humorze.

12»
Autor
O blogu
  • Blog może zawierać słowa powszechnie uznawane za niecenzuralne za co nie zamierzam przepraszać :)
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty
Moje pliki
Statsy bloga
  • Postów: 13
  • Komentarzy: 17
  • Odsłon: 7794

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi